16.2.10

O dziwieniu się

Byłem bardzo samotnym małym Muminkiem, jak to często bywa w przypadku posiadaczy wybitnych uzdolnień. Nikt się na mnie nie poznał ani nawet ja sam. Zauważyłem, oczywiście, różnicę między mną a innymi Muminkami. Polegała ona przede wszystkim na ich pożałowania godnej niezdolności do zastanawiania się i dziwienia.
Potrafiłem, na przykład, pytać Ciotkę Paszczaka, dlaczego wszystko jest tak, jak jest, a nie odwrotnie.
- To by dopiero ładnie wyglądało! - odpowiadała. Czyż nie jest dobrze tak, jak jest?
Nigdy nie otrzymywałem od niej wyczerpujących wyjaśnień i utwierdzało mnie coraz bardziej w przekonaniu, że Ciotka zawsze usiłuje robić wszystko byle jak. Wiadomo zresztą, że dla Paszczaków nie ma żadnego znaczenia: co – kiedy i kto – jak.
Zdarzało się, że pytałem ją, dlaczego ja jestem sobą, a nie kimś całkiem innym.
- Prawdziwy pech, twój i mój! Myłeś się już? - to byłą cała jej odpowiedź.
Lecz ja pytałem dalej:
- A dlaczego pani jest Paszczakiem, a nie Muminkiem?
- Bo moi rodzice byli Paszczakami, dzięki Bogu – odpowiadała.
- A ich tatuś i mamusia? - zastanawiałem się.
- Paszczakami, rzecz jasna – oburzała się. - Tak samo jak ich tatusie i mamy, i tych tatusiów i mam tatusie i mamy, i tak dalej, i tak dalej, a teraz idź się umyć bo inaczej zwariuję.
- To niesamowite – dziwiłem się. - Oni się nigdy nie kończą? Przecież kiedyś musiało się zacząć od pierwszego tatusia i pierwszej mamy?
- To było tak dawno, że nie ma co sobie tym głowy zawracać – odpowiadała Ciotka Paszczaka. - Zresztą, dlaczego mieliby się kończyć?
Ogarniało mnie wówczas mgliste, lecz uporczywe uczucie, że cały szereg tatusiów i mam mnie dotyczących był czymś jedynym w swoim rodzaju. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby na moim powijaku była wyhaftowana korona królewska. Lecz niestety!
Którejś nocy śniło mi się, że przywitałem się z Ciotką Paszczaka, trzymając ogonek pod nieodpowiednim kątem, to znaczy siedemdziesięciu stopni. Opowiedziałem jej mój przyjemny sen i zapytałem, czy ją rozgniewał.
- Sny to zawracanie głowy – odparła.
- A skąd to wiadomo? - nie dawałem za wygraną. - Może Muminek, który mi się śnił, jest tym właściwym, a ten, który tu stoi, tylko się pani śni?
- Niestety, nie! Nie mam wątpliwości, że istniejesz – rzekła Ciotka Paszczaka zmęczonym głosem. - Ja nie nadążam za tobą! Przyprawiasz mnie o ból głowy! Co z ciebie będzie w tym niepaszczackim świecie?
- Będę sławny – odparłem poważnie. - A poza tym wybuduję dom dziecka dla Paszczaków podrzutków. I wszystkim im będzie wolno jeść w łóżku chleb z miodem i trzymać pod łóżkiem zaskrońce i skunksy!
- One na pewno nie będą chciały – zapewniła mnie Ciotka Paszczaka.
Niestety, chyba miała rację.

I tak przeminęło moje wczesne dzieciństwo w ustawicznej cichej zadumie. Dziwiłem się wciąż i bez przerwy i ciągle powtarzałem pytania na temat: „co – kiedy” i „kto – jak?”.
Ciotka Paszczaka i jej zdyscyplinowane podrzutki unikały mnie, jak tylko mogły, bo słowo „dlaczego” wyraźnie wprowadzało je w zakłopotanie. Toteż snułem się samotnie po nadmorskim bezdrzewnym pustkowiu otaczającym dom i rozmyślałem nad pajęczynami i gwiazdami, nad małymi stworzonkami o zakręconych ogonkach, uwijających się w kałużach, i nad wiatrem, który wiał z różnych stron i zawsze miał inny zapach (później dopiero miałem się dowiedzieć, że uzdolniony Muminek zawsze dziwi się temu, co wygląda na oczywiste, natomiast absolutnie nie widzi nic dziwnego w tym, co zwyczajnemu Muminkowi wydaje się niezwykłe). Był to okres pełen melancholii.

Pamiętniki Tatusia Muminka, Tove Jansson, tłum. Teresa Chłapowska